środa, 23 września 2009

Banda chuja

Wyjebujac z Bombaju, ruszylim my w glab kraju. Kolejnym etapem naszej pielgrzymki byly jaskinie Ellory, gdzie typy w zoltych kieckach wybijaly mloteczkiem dziwne rzeczy w skale. Normalnie z dworca jedzie sie tam busem, ale poniewaz jestesmy Polakami wzielismy taryfe placac jak za zboze. Na miejscu jak zwykle rutyna. Tutejsi z gownianymi pamiatkami, banda dzieciakow krzyczacych "hello" i malpy majace chyba do nas jakas seksualna slabosc. Dziekujac wszystkim za zainteresowanie krotkim "spiedalajcie", a malpom ruczajac banana wyjebalismy do jaskin. Ciemne wnetrza, rzezby i otaczajaca natura podzialaly silnie na nasza mocno styrana psyche. Tomek zaczal robic zdjecia kroplom wody i chcial nauczyc sie latac skaczac z wysokosci. Ja ze swojej strony zawarlem blizsza znajomosc z piersiastymi wyobrazeniami tutejszych bogin. Kiedy Tomek to zauwazyl chyba poczul sie zazdrosny, bo zaczal wyczyniac to samo co ja, tylko ze z rzezbami sloni.
Po zaspokojeniu potrzeb ducha i ciala wrocilismy do naszej meliny. Poniewaz tego dnia oddalismy tylko po 1 stolcu uznalismy, ze najwyzszy czas zaladowac dziala. Swoja obecnoscia zaszczycilismy miejscowa spelune, gdzie zbiera sie miejscowa smietanka towarzyska, czyli same stare pierdziele pijace jakies jebane perfumy jak whiski czy brandy. Chcac pokazac klase podkrecilismy wlosa na klacie i zamowilismy najdrozsza pozycje w menu. Po paru minutach i 2 piwach, kelner przyniosl nam 8 kielabsek majacych po 2 cm dlugosci. Myslelismy ze to porcja dla jednego, ale szybko okazalo sie ze nie. Bardzo fachowo na naszych oczach zaczal swoimi brudnymi paluchami klasc nam te kiebaski na talerzu a na koniec rozdzielil salatke rowniez recoma. Pomyslelismy z Tomkiem ze chuj im w dupe, raz sie zyje. Wystarczylo zjesc 2 te male skurwysynstwa, zeby ogien z dupy zmusil nas do szybkiego powrotu do hotelu. Przez nastepne dwie godziny dowiedzialem sie bardzo ciekawych rzeczy o swoim wnetrzu podobnie jak i kibel, ktory byl chyba z tego mniej zadowolony.
Nastepnego dnia musielismy dojechac na stacje kolejowa, skad odjezdzal nasz pociag. Gdy kupowalismy bilet gosc za biurkiem mowil ze to kolo 30 klockow od miesciny gdzie bylismy. Okazalo sie, ze syn cwela i kurwy zrobil nas w kakao, bo do train station mielismy kolo 150 km. Oferujac 1500 rupieci i cnote Tomka w koncu znalelismy jelenia, ktory zapewnil nam podwozke. Podroz z kierowca i grugim gosciem, ktory byl chyba miejscowym radiowezlem bo morda mu sie przez cala wyprawe nie zamykala, byla niezmiernie ciekawa. 2 godziny, 150 kilometrow i 1 potracony przechodzien pozniej bylismy na miejscu. Okazalo sie, ze nasze dotychczasowe przezycia to dopiero przygrywka do wielkiej symfonii jaka byla ponad 20 godzina podroz pociagiem. Nasz wagon zajebany jakas 40 osobowa rodzina hinduska, ktorych dzieciaki ciagle darly ryja, dwojka rosjan i nami, zbawicielami swiata i tworcami nowego gatunku malp induskich. Jebana klima, wiezienne prycze i nieustanne pierdolenie tubylcow doprowadzily nas na krawedz, a nawet poza nia.Pewnie dlatego na koniec dnia zaczelo nam odpierdalac i zaczelismy robic dziwne akcje przy okazji robiac zdjecia krajobrazu. Kiedy uznalismy, ze juz czas udalismy sie do swoje koje, gdzie z czystym sumieniem nie zasnelismy, ale nareszcie stracilismy przytomnosc.

Liga rzadzi. Liga radzi. Liga nigdy cie nie zdradzi!!!

Piotrek i Tomek

rozmowa dnia

Ogladajac w telewizji Salmana Khana, tutejszego boga Bollywood, ktory jest pokazany 10 razy dziennie na kazdej stacji telewizyjnej w tym kraju, Piotr B. powiedzial:
- Ja tez tak wygladalem, dopoki nie poswiecilem swojego ciala dla nauki

1 komentarz:

  1. Kocham Was i czczę za wszystkie teksty przy których ronię łzy a mój brzuch trzęsie się z powodu przepukliny wywoływanej atakami śmiechu.

    OdpowiedzUsuń