środa, 28 kwietnia 2010

da da da da da eta kaukaz

przed domem rodzinnym (setymenalnie)

glupi jak zawsze


bloki


takich monumetow tu pelno


Tomek chyba

ulica i ich galeria mokotow


ulica sezamkowa

rzad armenii

party z usa lamusami


ararat


ziomy od transportu pierwszego ze wsi z konca swiata albo i gorzej


wjazd na 2500 tysia w 1 minute zjazd w minute ponad 100 km w takich warunkch

tattry to jakies pagorski wobec kaukazu


czlowiek na krawedzi

Kaukaska ekstradycja

Nasza iranska wyprawa i polityka milosci tutejszych do obcych okazal sie zabojcza dla relacji miedzy mna a Tomkiem. Przeciez to nie jest kurwa normalne, ze nawet taryfiarze nie chca cie naciagac. Nie majac obiektu nienawisci musielimy kierowac ja na siebie nawzajem. Postanowilismy wiec zakonczyc wczesniej ta mordege i wyrawac nasz (nie wahajac sie tak tego nazwac) zwiazek ze stanu stagnacji i odretwienia.
Zreszta co ja bede tu pierdolil. Chlac nam sie chcialo jak cholera. Sorry ale ponad dwa tygodnie bez kropli gorzaly w ustach to nawet nie tortura, to smierc na sucho. Nawet w pierdlu tak czlowieka nie traktuja. Nie pomogli modlitwy krzyzem na podlodze czy pranie sie nawzajem po pyskach. Uczucie glodu alkoholowego narastalo niczym larwa w naszych wnetrznach i nie pozwalalo o sobie zapomniec i w dzien i w nocy.
Jako lekarstwo na nasze osobiste klopoty zaaplikowalismy sobie wyjazd na Kaukaz jako pierwszy cel obierajac Armienie i stolice tego kraju Yerevan. Los jak zwykle staral sie ukarac nas za zmiany w swoim Wieczystym Planie i objawil to, gdy na 5 godzin przed odjazdem dostalismy wiadomosc ze nasz bus sie rozpierdoli a na inne to mamy szanse najwczesniej pojutrze. Nie po raz pierwszy i ostatni nie wzieto pod uwage tego, ze jako Polacy, Katolicy i Nacjonalisci umiemy ogarnac rzeczy wielkie, a nawet olbrzymie. Zalatwilismy sobie podwozke pod granice taryfa. Tam tez okazalo sie, ze po armenskiej stronie odprawiac nas beda ruscy celnicy, a my po ichniemu tylko "da" i "spasiba". Nasze zdziwienie mozna porownac tylko z ich, bo caly czas zachodzili w glowie po kiego czorta Polaczki wybieraja sie do Ormian i to jeszcze kurwa z Iranu na piechote. Ale szybko wklepali nam po wizie, puszczajac na zer dzikiego kraju.
W ramach przywitania dowiedzielismy sie, ze los po raz kolejny wyjebal nas bez masla, bo jedyny bus do stolicy odjechal o 3 godziny wczesniej, a nastepny jest dopiero jutro. Bylismy jednak zdeterminowani ( a moze nam to juz wszystko zwisalo?) i zabulilismy 100 $ za taryfe, ktora miala nas przewiezc jakies 450 km do Yerevania. Poczatkowo zalowalismy ze zaplacilismy jak za zboze, ale wrazenia z jazdy okazaly sie bezcenne. Po pierwsze przez polowe trasy jechalismy na terytorium Gornego Karabachu, a o ten kawalek polekta na ziemi Ormianie walcza z Azerami od kilkunastu lat. Po drugie widok gor Kaukazu i dolin, pozostana jednymi z najpiekniejszych widokow w naszym zalosnym zyciu, zaraz po obrazie nagiej laski ( dodajmy ze mlodej i ladnej, staruszki tylko jako hobby). I wreszcie po trzecie ze wzgledu na naszego kierowce. Tutejsi gdy wsiadalismy do jego mercedesa z lat 80, smiali sie wskazujac na niego i krzyczac "schumacher". I kurwa nie przesadzali bo takich wrazen z jazdy to jeszcze nie mielismy w zyciu. Sukinkot jest tu chyba jakims jebanym krolem szos, bo jadac po gorskich serpentynach, droga mokra i dziurawa jak powierzchnia Ksiuezyca zapierdalal srednio 100 km/h. Wjedzajac na droga na gore z wysokosciami po 2500 m, wyprzedzal na trzeciego i czwartego, polowe czasu jechal na sasiednim pasie bo wedlug niego tak bylo wygodnie i caly czas nawet kiedy bylo ciemno nosil ciemne okulary. Ale trzeba mu przyznac, ze dystans do Yerevania, ktory busowi zajmuje kolo 9 godzin, jemy zajelo 5 i pol, a nam kolejne 6 by dojsc do siebie po tych przezyciach.
Bedac juz w stolycy zatrzymalismy sie na melinie u Rezy, kolejnego goscia z couchsurfingu, ktory w dodatku okazal sie iranczykiem na studiach w tutejszym landzie. Byl juz jednak innym typem od iranczyka od tych ktorych spotykalismy w jego ojczystym kraju. Tutejsi pokazali mu wode ognista i haszysz, a on po 3 latach studiow tych uzywek wyglada jak szkielet. No ale nauczyl sie zasad melanzu bo zapijal szklanki wodki piwem. U niego tez nastapil nasz pierwszy kontakt z Amerykancami z Korpusu Pokoju. To spotkanie okazalo sie niezapomniane i dalo nam tak potrzebna sile do przetrwania. Zeby pokazac jak bardzo uzyje wobec nich okreslenia, ktore czesto padalo w Indiach, a ktorego nie bylo powodu uzyc w Iranie - banda cwela i kurwy. Ich rozmowy miedzy soba mozna wyrazic w tych slowach " Yeah man, it`s not your fuckieng buisness, man, look at her ass, man, oh God i am so drunk, man, Yeah awesome awesome". Przez pierwsze 5 minut byli zabawni, a potem juz tylko zalosni. Jak sie ktoregos pytalo po jakiego grzyba, zglosil sie do korpusu pokoju, to oficjalna wypowiedz byla "Fuck i don`t know man". Ale my kurwa wiemy. I tak zadne z nich nie znalo jezyka, a po tutejszemu umieli powiedziec tyle zeby sie zapytac sie o droge do kibla i kupic gorzale. Tak naprawde wiekszosc tych skurwysynow rodzaju meskiego i zenskiego przyjedza w takie zadupia by pierdolic sie z tubylcami i zyc za grosze w prownaniu z tym co maja w Stanach, niezapominajac zabrac na taki wypad laptopa i komory, ktorych wartosc to roczna pensja urzednika w kraju do ktorego sie wybieraja. No ale przeciez to by bylo nieludzkie jakby im zabrac dostep do Facebooka, prawda? I oczywiscie jeszcze udawac ze ich zycie ma glebszy sens i splacajac dlug wobec swiata gdy naucza mlodego ormianina na zadupiu obslugi windowsa i jak pracowac w Macdonaldzie, po przeciez kurwa niczego innego nie potrafia. A juz ostaecznie rozbila mnie rozmowa nastepnego dnia z jednym z tych pajacow, kiedy powiedzial mi ze pewnie po skonczeniu pobytu tu, zaciagnie sie do armii. No to sie skurwysynu rzeczywiscie przysluzysz pokojowi na swiecie - pomyslalem.
Na szczescie nasz glod alkoholowy i opierdzielenie litra wody na dzien dobry pozwolilo jakos zniesc to towarzystwo. Nastepnego dnia wybralismy sie z samego ranca na miasta zeby ograniczyc do minimum obcowanie z tym gatunkiem. Sam Yerevan bardzo sie nam spodobal z dwoch powodow. Wszystko jest to zajebiscie tanie, wiec kolejne browary padaly jak muchy, a nasz lans po miescie byl coraz bardziej plynny i zamaszysty. Po drugie nasze slabe serca musialy sie znowu przywyczaic do widoku kobiet w miniowach i z bardzo sugestywnymi dekoltami. Nie wiem jak Tomek, ale ja poczulem ze niektore martwe czlonki mojego ciala budza sie do
zycia, chcociaz myslalem ze sa juz dawno martwe. Zreszta sam ubior Ormian jest bardzo ciekawy, bo faceci wygladaja tak jaby wszyscy tu nalezeli do mafii i zaraz mieli jechac wykonac wyrok na sasiedzie, zas panienki maja taki wyglad, ze reka sama wedruje do portfela zeby wyciagnac 10 dolcow. Co do wygladu miasta Yerevan to jest to jeden wielki Stadion Narodowy, z lat 90. Sprzedaje sie wszystko z pol ceny, ale oczywiscie tadeta. Ogromne bogactwo z przebytu sasieduje tu z walacymi sie ruinami z okresu Stalina, jesli nie pozniej. Architektura socrealizmu wbudzila wspomnienia o naszym kraju, a cos takiego potrafi wydobyc z nas nie jedna lze.
Czas jednak konczyc nas pobyt w tym miescie grzechu i ruszac dalej, i w koncu znalezc czas by wytrzezwiec do konca, bo nawet piszac te slowa nie jestem pewnien czy pisze na dobrym monitorze bo przed soba widze 3 ( chuj z tym, polej Tomus).

Rozmowa dnia
Dzien po imprezie, gdy na kacu gigancie patrzylismy sie z Tomkiem nawzajem na siebie
P: Chlopie ile to sie czlowiek musi nameczyc zanim w koncu zdechnie
T: Piotrek pamietaj ze jak w koncu wyciagne kopyta, to w trumnie maja mnie polozyc na brzuchu, zeby caly swiat mogl mnie w dupe pocalowac.

wtorek, 27 kwietnia 2010



Dino Wars



O jeden most za daleko



Miedzynarodowka



Zgdonie z instrukcja zdefakowalismy sie do kosza kolo kibla



Zajebiscie



Tomek i obsesja magnezow



Policmajster na dzielni ze swoim chlopakiem



Afgan i Tomek



Orgietka w swietle dnia



szachownica



Dwa psy



Kopulacja ze swiatem


Ten napis oznacza w tutejszej kulturze ze kobiete bije otwarta dlonia nigdy piescia

Hello Mister

Kontynuujac nasz gwiazdorski tour po Iranie, zawitalismy do miasta Isfahan by dalej szerzyc slawe polskiego narodu w naszych osobach. Powrocilismy przy tym do starych dobrych zwyczaji egzystowania w najtanszych (znaczy najgorszych) melinach. Ta ktora ostatecznie wybralismy i tak nie byla taka do dupy, bo ku naszemu zaskoczeniu posciel byla czysta, a za oknem mielismy w ramach rozrywki drugi pokoj pelen Kitajcow (jak to sie tak szybko pleni na swiecie?)
Zreszta to nie rzeczy materialne, a natury duchowej zagnaly nas do Iranu i w ich poszukiwanbiu ruszylim my jak najszybciej na miacho. Szybko odkrylismy, ze tutejsi maja dziwna rozrywke wobec bladych twarzy. Sekunde przed tym jak cie mina na ulicy, mowia do ciebie "hello". Jesli uda ci sie to wylapac i odpowiedziec nagroda jest smiech faceta lub plochliwy chichot panienki, zaleznie kto do ciebie startuje. Tomek po pewnym czasie mial dosc tych figli i wymyslil polska wersje tej zabawy z uzyciem polskich slow poszechnier uznawanych za obrazliwe. Szybko do niego dolaczylem bo na kazdego polskiego bluzga, Iranczyk obdarzal nas promiennym usmiechem, jakby wlasnie zaliczyl.
Majac takie zajecie, zwiedzanie kolejnych meczetow, parkow i wc-ow schodzilo duzo szybciej i przyjemniej. Przerwy robilismy sobie, gdy przypaletywal sie jakis kolo, ktory w jezyku brytoli wiedzial jak powiedziec cos wiecej niz "How are you". Na glownym skwerku Isfahanu, ucielismy sobie urocza popoludniowa pogawedke z Afganczykiem, ktory pochodzi z prowincji Ghazni, gdzie akurat stacjonuja polscy wojacy. Z szerokim usmiechem na ustach zapewnial nas, ze jesli kiedykolwiek odwiedzimy jego strony to odjebia nam czerepy siekierami, a nastepnie uzyja je do ichniej wersji krykieta. Poza tymi gadkami odbylismy debate o polityce swiatowej, ktora obchodzi nas w rownym stopniu jak polskiego polityka obietnice wyborcze. Po pozegnianiu afganskiego patrioty, w poszukiwaniu spokoju weszlismy do zajebiscie wygladajacego meczetu. Przypominal nawet troche nam Tadz Mahal, tylko ze podzielony na 4 czesci. Ekscytacje kulturalna przerwal nam jakis islamski kleryk, ktory wyglosil wyklad o pozytecznosci nauki obcych jezykow. W bardziej juz prywatnej gadce skarzyl sie, ze na wyjazdach zagranicznych nikt nie zwraca mu gigantycznych wydatkow malzonki, a w Chinach jest 110 milionowe stadko muzulmanow, bez odpowieniej ilosci pasterzy. Niestety jakis starszy brodacz zaraz go przywolal do siebie i tak zostalismy bez pociechy duchowej.
W dalszej czescie programu za cel obralismy sobie znalezienie czegos do zarcia, co nie byloby burgerem, hot-dogiem czy kebabem z ryzem, bowiem te pysztoki sa tu podstawa iranskiej diety zywieniowej, jesli mozna to tak nazwac. My po 2 tygodnich takiej szamy mielismy dosyc, podobnie jak nasze jelita, ktore chyba w tym okresie wyrabialy nadgodziny. Ostatecznie zaryzykowalismy sprobowanie iranskiej pizzy. Po skonczonej konsumcji nasze zoladki wydaly dobrze nam juz znany komunikat "spierdalaj do klopa".
Po przymusowej, aczkolwiek przyjemnej przerwie, na wieczor znowuz ruszylim my na dzielnie. Nasza ulubiona zabawa o tej porze dnia stalo sie przechodzenie przez ulice. Samochody i motory w tym kraju maja gleboko w dupie ograniczenia predkosci, a swiatla na skrzyzowaniach traktowane sa raczej jak zyczliwe sugestie. Aby bylo bardziej ciekawie po nocy wiele wehikulow nie wlacza swiatel, a motory lubia sobie zapierdalac chdnikami zeby skrocic droge i chyba kilka ludzkich zyc. Co ciekawe jak tu jestesmy, jeszcze nie widzielismy motocyklisty lub jego pasazera w kasku ochronnym, w zwiazku z czym przynajmniej ten kraj nie cierpi na brak dawcow organow. tutejszym policmajstrom cala sytuacja zwisa jak kilo kitu, chyba ze zdarzy sie wypadek z oberwanymi konczynami i duza iloscia czerwonej juchy. Nieraz z Tomkiem czulismy sie jak Neo w Matrixie, kiedy omijalismy samochody jak kule. Kierowcy zreszta nie zwalniaja widzac pieszego na jezdni, nalezy to bowiem do zasad sprzecznych z tutejszym savoir-vivrem.
Po tych zabaw udalismy sie na rzeczke opodal krzaczka, zeby zobaczyc jak bawia sie lud po nocy. Mozna to okreslic jednym slowem - barbarzynstwo. Po 21 ludzie chodza sobie po miescie, calymi rodzinami ida na picnikiw parkach, dzieci same biegaja, wszyscy smieja sie. Nie ma w ogole typowej polskiej atmosfery za ktora tak z Tomkiem teskinimi , gdy spacerujac przy Wisle o 21 nie ma zywej duszy, dzieci nie wypuszcza sie z domu a 2 najczestsze typy osob jakie spotkasz to zul i pies. Zreszta niektorzy Iranczycy maja jeszcze na tyle bezczelnosci by o 22 isc do fryzjera czy kupowac nowa pralke. Oto jak wyglada degrengolada spoleczenstwa pozbawionego alkoholu.
Nastepnego dnia by zmyc zsiebie ten niesmak kulturowy, chcielismy zwiedzic chrzescijanska dzielnice Isfahanu, Jolfe. Niestety na przeszkodzie stanelo zjawisko rownie rzadkiew Iranie jak kibel z tronem, mianowicie deszcz. Zapierdzielalo pol dnia, a krajobraz przybral typowow szare polskie barwy, co ze mnie i Tomka wycisnelo lezke wzruszenia i tesknoty za.... alkoholem.
Zapelniajac sobie czas pilismy herbatkei patrzylismy sie na siebie, az do momentu pojawienia sie odruchu wymiotnego czyli prawie 30 sekund. Aczkolwiek Isfahan jest najladniejszym miastem w jakim bylismy w Iranie, czas nam jechac dalej. Wiele jest jeszcze miejsc i ludzi, ktorzy zyja w nieswiadomosci. Musza wpierw ujrzec nasze mordy by zrozumiec i docenic jak szczesliwe jest ich zycie.

2 rozmowy dnia jedna za Shiraz
Tomek zaraz po przebudzeniu
- Brzyski, ty bydlaku
- Tomek dobre slowo z rana lizysie podwojnie
- I jest cenniejsze niz kropla wody na pustynni

W trakcie posilku, gdy Tomek wydzierguje kolejne kawalki pomidora z zarcia
- Tomek, zadne slowa w jezyku ludzi czy zwierzat nie wyraza odpowiednio mojej odrazy do tego co robisz
-Piotrek prosze, blagam, apeluje. Zamknij sie

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

foto

ptak

aaa


licelaistki czy gimnazjalistki

tomek i jego owady

switezianka


persepolis

motyl


moj kumpel

tomek i jego kapela

hu hu


zamek

nasz zamek

moj zamek

rozjebany bus

Ekstrawagancje z pedrylami w tle

Poniewaz nic na tym lez padolr nie dzieje sie bez przyczyny, tak samo jest zapewne z naszymi losami. Ale nie mam kurwa pojecia, dlaczego akurat w naszym busie do Shirazu, kolejnego iranskiego miasta, musiala sie rozpierdolic pompa paliwowa, unieruchamiajac nas w jakies dziurze posrodku niczego. Najwiecej radochy z tej sytuacji mieli ludziska z tej wiochy, dla ktorych to zdarzenie bedzie jednym z 3 najciekawszych w zyciu, zaraz po narodzinach i pierwszym zanurzeniu kija w ogrodach Edenu (if you know what i mean)
Przybywajac w koncu do Shirazu kele polnocy, mielismy tylko tyle sily by wyszukac jakis hotel. Postanowilismy jednak zaszalec i wziac taki z kocem bez wszy, wlasna lazienka bez brudu na podlodze i TV z osimioma kanalami iranskiej kablowki gdzie program skopiowali z Telewizji Trwam Ojca Rektora i Dyrektora ( albo na odwrot)
Z ranca ruszylim my na tour do Persepolis i pobliskich grobowcow dawnych krolow perskich. Mozna powiedziec, ze mielismy farta bo w naszej taryfie kierowca byl amator ludowej muzki iranskiej, ktory lubil na caly hejnal odspiewywac osobiscie z gracja Pavarrotiego po wylewie.
Po dojechaniu na miejsce, gdzie kolo 500 metrow od tego przybytku koczuja sobie Nomadzi, naszym kaprawym oczkom ukazalo sie Persepolis. W tych jakze wznioslych okolicznosciach przyrody zlapala mnie potrzeba wiekszego kalibru. Radosc z szybkiego znalezienia miejsca do defakacji, zmnieszylo to ze byly tam tylko dwie strzalki w przeciwnych kierunkach wskazujace gdzie maja sie udac osobniki rodzaju meskiego a gdzie zenskiego. Niestety byly po persku, a w okolicy ni zywej duszy. Bedac pod naciskiem czynnikow wewnetrznych udalem sie w lewo liczac na moj niezawodny fart zyciowy. Poczatkowo wydawalo sie ze victoria jest moja bo lazienka byla pusta. Jednak jak mawial towarzysz Dzierzynski pycha kroczy przed upadkiem. Gdy juz mialem wychodzic z mojego stanowiska rozkoszy uslyszalem jak do srodka wdziera sie jakas dzieciarnia. Gdy otworzylem drzwi okazalo sie ze to dziewczynki z klas 1-3. Na moj widok jedne zaczely w przerazeniu krzyczec, inne smiac sie, a ja spierdalac zeby mnie nie zajebali za pedofilie. Reszta wypadu przeszla bez niespodzianek, samo Persepolis jest duzo mniejsze niz myslelismy, wielkosci stadionu pilkarskiego Pelikanu Lowicz. Widac tez ze w przeszlosci kto tylko mogl zajebywal stad co tylko sie dalo. W dziesiejszych czasach powiedzielibysmy ze Polacy tu byli. Oprocz nas nie bylo tam innych bladych twarz, oprocz Kitajcow, ktorzy sie nie licza bo i tak sa wszedzie.
Sam Shiraz jest dosc ciekawy ze wzgledu na sposob sprzedazy towarow, ktory jest podzielony na ulice. Na jednej mozna dostac tylko zegarki, na drugiej tylko paski od spodni, a na trzeciej tylko telewizory. Wyjatkiej w tej regule sa knajpy na fast foody, przeciez ludziska musza w koncu cos wszamac. Szczegolnie interesujaca byla nazwana przez nas aleja pedryli, gdzie sprzedawano fikusne koszule z mnostwem fredzelkow i ciasno opinajace cialo by suty byly dobrze widoczne. Tam tez potwierdzila sie moja teza, ze Tomek w dziwny sposob przyciaga w Iranie pedryli niczym gowno muchy. Wielu chloptasi wlasnie do niego kierowaly slowa hello posylajac przy tym promienny usmiech. Aby zazegnac niebezpieczenstwo, ze w koncu Tomek ktoremus zajebie, udalismy sie na skwerek widokowy. Po drodze oczywiscie zabladzilismy, ale z pomoca po raz kolejny ruszyl nam napotkany na drodze Iranczyk, ktory wlasnym autem odwiozl nas na miejsce.
Nastepnego dzionka zapoznalismy sie z reszta city, zaliczajac kolejne meczety, zamki przy okazji waflujac sie z tybulcami.
Dzieki naszemu wrodzonemu wdziekowi i nietuzinkowej aparycji poznalismy Hamida, oficera marynarki handlowej, ktory zaraz po powiedzeniu hello zaczal nam opowiadac swoja biografie. A poniewaz 5 sekund wczesniej chcielismy spierdolic do cienia przed sloncem, musielismy teraz stac i w miliardowym upale, sluchac przez kolejne 20 minut jak kolo zdawal kolejne egzaminy w swojej karierze. Po tym czasie uznalismy ze nasza skora jest juz odpowiednio chrupiaca i zaczerwieniona i czym predzej pozegnalismy sie z naszym erudyta. Nie on jednak zdobyl tytul Most Valuable Player w Shirazie, a Husein, ktorego poznalismy na obrzezach miasta. Byl lekarzem-neurochirurgiem po studiach w Bialorusi i na Ukrainie wiec oczywiscie zgarnal nas jak tylko uslyszal bliska mu slowianska mowe. Co prawda polskiego nie znal, a na kazde nasze zdanie po angielsku odpowiadal "okay, okay, very good very good". Poniewaz jednal zapalal do nas miloscia od pierwszego wejrzenia, za nic nie chcial sie z nami rozstac. Przeszedl z nami kolejne 4 kilosy spacerku, gdy jedlismy siedzial obok nas z luboscia obserwujac nasze konsumujace zywnosc szczeki, a jak weszlismy do internet cafe czekal przed drzwiami pelne 55 minut az skonczymy. Gdyby w Polsce taki lekarz tak za mna latal, odczulbym zwierzeca satysfakcje i ganial go po city do zdechu. Ale Husein swoim poswieceniem zmiekczyl nasze kamienne serca i dzieki wspolczuciu, (uczuciu dzieki ktoremu wielu mezczyzn w koncu zalicza jaka laske, ktora sie nad nim ulituje) mogl w koncu odsapnac w barze z szisza dokad go zabralismy. Bedac szczerze uradowany takim wyroznieniem puscil ze swojej komory rosyjskie pioseneczki, a my zrobilismy mu do tego fotke by byl w siodmym niebie.
Wszystko co dobre musi sie jednak skonczyc i tak samo bylo z nasza znajmoscia, poniewaz tej samej nocki mielismy busa. Nasz towarzysz ze lzami w oczach pozegnal nas po rosyjsku calujac w oba policzki i dajac namiary na siebie, gdyby tylko nasze ciala pojawily sie tu znowu. Pozostawiamy wiec to bardzo uczuciowe miasto y znow dumnie kroczyc naszymi sciezkami wojonikow rewolucji.

piątek, 23 kwietnia 2010

yazd

fontanna


usmech piotra rowni usmiechowi najwyzzszego przywodcy

meczet


miasto na pustyni



tak


mrowki wpierdalaa robaka


Piotr I


co by tu ukrasc ?

Moctezuma I



drinking water


agresja rodzi agresje


new kids on the block


prison break


renegat


Moctezuma II