wtorek, 27 kwietnia 2010

Hello Mister

Kontynuujac nasz gwiazdorski tour po Iranie, zawitalismy do miasta Isfahan by dalej szerzyc slawe polskiego narodu w naszych osobach. Powrocilismy przy tym do starych dobrych zwyczaji egzystowania w najtanszych (znaczy najgorszych) melinach. Ta ktora ostatecznie wybralismy i tak nie byla taka do dupy, bo ku naszemu zaskoczeniu posciel byla czysta, a za oknem mielismy w ramach rozrywki drugi pokoj pelen Kitajcow (jak to sie tak szybko pleni na swiecie?)
Zreszta to nie rzeczy materialne, a natury duchowej zagnaly nas do Iranu i w ich poszukiwanbiu ruszylim my jak najszybciej na miacho. Szybko odkrylismy, ze tutejsi maja dziwna rozrywke wobec bladych twarzy. Sekunde przed tym jak cie mina na ulicy, mowia do ciebie "hello". Jesli uda ci sie to wylapac i odpowiedziec nagroda jest smiech faceta lub plochliwy chichot panienki, zaleznie kto do ciebie startuje. Tomek po pewnym czasie mial dosc tych figli i wymyslil polska wersje tej zabawy z uzyciem polskich slow poszechnier uznawanych za obrazliwe. Szybko do niego dolaczylem bo na kazdego polskiego bluzga, Iranczyk obdarzal nas promiennym usmiechem, jakby wlasnie zaliczyl.
Majac takie zajecie, zwiedzanie kolejnych meczetow, parkow i wc-ow schodzilo duzo szybciej i przyjemniej. Przerwy robilismy sobie, gdy przypaletywal sie jakis kolo, ktory w jezyku brytoli wiedzial jak powiedziec cos wiecej niz "How are you". Na glownym skwerku Isfahanu, ucielismy sobie urocza popoludniowa pogawedke z Afganczykiem, ktory pochodzi z prowincji Ghazni, gdzie akurat stacjonuja polscy wojacy. Z szerokim usmiechem na ustach zapewnial nas, ze jesli kiedykolwiek odwiedzimy jego strony to odjebia nam czerepy siekierami, a nastepnie uzyja je do ichniej wersji krykieta. Poza tymi gadkami odbylismy debate o polityce swiatowej, ktora obchodzi nas w rownym stopniu jak polskiego polityka obietnice wyborcze. Po pozegnianiu afganskiego patrioty, w poszukiwaniu spokoju weszlismy do zajebiscie wygladajacego meczetu. Przypominal nawet troche nam Tadz Mahal, tylko ze podzielony na 4 czesci. Ekscytacje kulturalna przerwal nam jakis islamski kleryk, ktory wyglosil wyklad o pozytecznosci nauki obcych jezykow. W bardziej juz prywatnej gadce skarzyl sie, ze na wyjazdach zagranicznych nikt nie zwraca mu gigantycznych wydatkow malzonki, a w Chinach jest 110 milionowe stadko muzulmanow, bez odpowieniej ilosci pasterzy. Niestety jakis starszy brodacz zaraz go przywolal do siebie i tak zostalismy bez pociechy duchowej.
W dalszej czescie programu za cel obralismy sobie znalezienie czegos do zarcia, co nie byloby burgerem, hot-dogiem czy kebabem z ryzem, bowiem te pysztoki sa tu podstawa iranskiej diety zywieniowej, jesli mozna to tak nazwac. My po 2 tygodnich takiej szamy mielismy dosyc, podobnie jak nasze jelita, ktore chyba w tym okresie wyrabialy nadgodziny. Ostatecznie zaryzykowalismy sprobowanie iranskiej pizzy. Po skonczonej konsumcji nasze zoladki wydaly dobrze nam juz znany komunikat "spierdalaj do klopa".
Po przymusowej, aczkolwiek przyjemnej przerwie, na wieczor znowuz ruszylim my na dzielnie. Nasza ulubiona zabawa o tej porze dnia stalo sie przechodzenie przez ulice. Samochody i motory w tym kraju maja gleboko w dupie ograniczenia predkosci, a swiatla na skrzyzowaniach traktowane sa raczej jak zyczliwe sugestie. Aby bylo bardziej ciekawie po nocy wiele wehikulow nie wlacza swiatel, a motory lubia sobie zapierdalac chdnikami zeby skrocic droge i chyba kilka ludzkich zyc. Co ciekawe jak tu jestesmy, jeszcze nie widzielismy motocyklisty lub jego pasazera w kasku ochronnym, w zwiazku z czym przynajmniej ten kraj nie cierpi na brak dawcow organow. tutejszym policmajstrom cala sytuacja zwisa jak kilo kitu, chyba ze zdarzy sie wypadek z oberwanymi konczynami i duza iloscia czerwonej juchy. Nieraz z Tomkiem czulismy sie jak Neo w Matrixie, kiedy omijalismy samochody jak kule. Kierowcy zreszta nie zwalniaja widzac pieszego na jezdni, nalezy to bowiem do zasad sprzecznych z tutejszym savoir-vivrem.
Po tych zabaw udalismy sie na rzeczke opodal krzaczka, zeby zobaczyc jak bawia sie lud po nocy. Mozna to okreslic jednym slowem - barbarzynstwo. Po 21 ludzie chodza sobie po miescie, calymi rodzinami ida na picnikiw parkach, dzieci same biegaja, wszyscy smieja sie. Nie ma w ogole typowej polskiej atmosfery za ktora tak z Tomkiem teskinimi , gdy spacerujac przy Wisle o 21 nie ma zywej duszy, dzieci nie wypuszcza sie z domu a 2 najczestsze typy osob jakie spotkasz to zul i pies. Zreszta niektorzy Iranczycy maja jeszcze na tyle bezczelnosci by o 22 isc do fryzjera czy kupowac nowa pralke. Oto jak wyglada degrengolada spoleczenstwa pozbawionego alkoholu.
Nastepnego dnia by zmyc zsiebie ten niesmak kulturowy, chcielismy zwiedzic chrzescijanska dzielnice Isfahanu, Jolfe. Niestety na przeszkodzie stanelo zjawisko rownie rzadkiew Iranie jak kibel z tronem, mianowicie deszcz. Zapierdzielalo pol dnia, a krajobraz przybral typowow szare polskie barwy, co ze mnie i Tomka wycisnelo lezke wzruszenia i tesknoty za.... alkoholem.
Zapelniajac sobie czas pilismy herbatkei patrzylismy sie na siebie, az do momentu pojawienia sie odruchu wymiotnego czyli prawie 30 sekund. Aczkolwiek Isfahan jest najladniejszym miastem w jakim bylismy w Iranie, czas nam jechac dalej. Wiele jest jeszcze miejsc i ludzi, ktorzy zyja w nieswiadomosci. Musza wpierw ujrzec nasze mordy by zrozumiec i docenic jak szczesliwe jest ich zycie.

2 rozmowy dnia jedna za Shiraz
Tomek zaraz po przebudzeniu
- Brzyski, ty bydlaku
- Tomek dobre slowo z rana lizysie podwojnie
- I jest cenniejsze niz kropla wody na pustynni

W trakcie posilku, gdy Tomek wydzierguje kolejne kawalki pomidora z zarcia
- Tomek, zadne slowa w jezyku ludzi czy zwierzat nie wyraza odpowiednio mojej odrazy do tego co robisz
-Piotrek prosze, blagam, apeluje. Zamknij sie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz