sobota, 29 października 2011


A jednak uchowal sie





A napis glosi ....














Kawalek macierzy
































Make a wish




































































I Gitarra - bo nic tak nie wmacnia wrazliwosci artystycznej jak wojna












































































































































Taka aureolka to skarb




























































































































































































































































































Wujku Ho, PAMIETAMY




























































































































































































































































































































































































































































































































































































Pagoda outside




























































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































Troche papu na zachete




























































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































Prosze Boziu, please




















































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































Pagoda inside





















Good morning Vietnam

Jako wierny wyznawca idei rewolucji proletariatu, nie moglem zbyt dlugo pozostac w Polsce i musialem w koncu wyruszyc w kolejna podroz. Po pierwsze, aby zachowac rewolucyjna czujnosc oraz by niesc plomien oswiecenia narodom i plemionom.
Tym razem bez obecnosci Tomasza B., podlej kreatury ale wiernego towarzysza, ktorego rodzina wiernie sluzyla sprawie czerwonego sztandaru. Brak mojego dotychczasowego kompana ma dobre i zle strony. Dobre jest to, ze nie musze na niego patrzec, sluchac i z nim rozmawiac. Zle jest to, ze nie mam na kogo wylewac strumieni nienawisci i nawet klac nie ma do kogo. Jednym slowem, mimo ze gadzina, to z Tomka zawsze byl dobry herbatnik. Moze uronie nad nim jedna, podkreslam JEDNA lezke, ale watpie.
Moimi towarzyszkami,tak dobrze czytanie towarzyszkami, na wieksza czesc podrozy beda Iza i Marta, z ktorymi zgadalem sie przez forum TravelBitowe. Dzieki nim dowiem sie w koncu jak to jest z kobieta, w podrozy oczywiscie. Dziewczyny sa spoko, tez zakrecone w temacie podrozy i dobrze zorganizowane, wiec sadze przez wieksza czesc czasu bede mogl poswiecic sie kontemplacji nad leszym pojutrzem.
W swoja kolejna podroz zdecydowalem sie udac do socjalistycznej i przeszczesliwej Republiki Wietnamu, gdzie napalm pachnie najlepiej o poranku, a przynajmniej tak twierdza Amerykanie. Aby uszanowac tak wazny kraj w walce z Imperium Zla, wyruszylem do niego przez Moskwe, rosyjskim Aeroflotem. Mimo, ze bylem tylko na lotnisku, to odspiewalem Miedzynarodowke i ruszylem dalej.
Do stolicy Wietnamu, Hanoi dotarlem z samego rana i dzien wczesniej do dziewczyn, ktore mialy przyleciec nastepnego dnia. Ja od razu ruszylem do tej czesci miasta, gdzie wiedzialem ze bedzie mi najlepiej, czyli slumsow. Poczatkowe zapachy miasta dawaly nadzieje, bo zalatywalo prawie jak w Indiach. Ale to nie bylo do konca to i wkrotce wyjasnilo sie dlaczego. Wietnam jest calkiem niezle rozwinietym krajem, bez fekaliow, gor smieci na ulicach, miliarda zebrakow i handlarzy, ktorzy gonia cie przez pol miasta zeby tylko sprzedac ci jakis szajs. Jest za to ogromna masa ludzka, dziwne jedzenie i biliony skuterow, ktore sa glownym srodkiem lokomocji w calych Indochinach.
Pierwsza i podstawowa zasada przezycia na dzielni jest targowanie sie. Negocjuje sie ceny wszystkiego, poczawszy od hotelu, a konczac na gumie do zucia. Jesli jest sie bogatym Niemcem-faszysta, albo ustawionym nierobem Francuzem to mozna sie bez tego obejsc, ale kazdy ma cie wtedy za frajera i chama. Poza tym sami Wietnamczycy to skoczeni kapitalisci, a takim nie zal dac mniej niz wiecej.
Przy okazji juz pierwszego dnia wyjasnila sie pewna zagadka, ktora meczyla mnie od czasu gdy oznajmilem, ze wybieram sie do Wietnamu. Mianowicie wszyscy ostrzegali mnie, zebym powstrzymal sie od korzystania z uslug wietamskich Cor Koryntu, uczenie zwanych prostytutkami. Nie wiedzialem czy to przez moj wyglad czy charater, ale teraz odpowiedz jest jasna. Jak sie okazuje Wietnamczycy tez maja mnie za typowy przyklad dziwkarza, bo juz pierwszego dnia proponowano mi girlsy, a kiedy odmawialem to mowili ze maja "beautful boy too". Wiedzac juz ze w oczach lokalsow jestem heteroseksualnym gejem, cieszylem sie ze dziewczyny wkrotce przylatuja i alfonsi raczej dacza mi spokoj. Wieczor zakonczylem tym co zwykle w kraju czyli alkoholem i plomykiem nadzieji na dzien kolejny.
Po przylocie dziewczyn, okazalo sie ze dolaczyl do nich jeszcze jeden kolo, Lukasz, ktory postanowil przylgnac do nas w poczatkowym etapie podrozy. W powiekszonym skladzie od razu ruszlim w trase, zeby poznac miasto.
Po raz kolejny sprawdzila sie stara prawda, ze w miastach nie ma czego szukac. Drogo, brzydko, a rozrywki takie, ze juz wole jak Reanta Beger mowi o seksie. Jest kilka ladnych miejsc, ale to tylko pojedyncze punkty. Przykladem sa pagody, ktore sa nie tylko ladne, ale i wygodniejsze od kosciolow, bo nie ma wyznaczonych por na modly. Jak czlowiek ma problem, idzie zapala zapachowa swieczke, zmawia krotka modlitwe i KONIECZNIE wrzuca kase do skrzyneczki, bo inaczej sie nie sprawdzi. Prawie jak u nas tylko cennik tanszy.
Zachaczylismy tez oczywiscie o mauzoleum Ho Chi Minha i jego muzeum. Wujka Ho co prawda nie, bo jego cielesna powloka jest na corocznej renowacji u Ruskich, ale chlopaki w bialych paradnych mundurkach i tak pelnia warte. Samo muzeum tez jest ciekawe pomyslane. Polaczenie galerii sztuki, wystawy fotograficznej i muzeum osobliwosci. Widocznie wujek Ho byl nie tylko socjalista i przywodca powstania, ale lubil tez nowoczesny impresjonizm i czul duza sympatie do muzyki alternatywnej. To potwierdza teze, ze wielcy ludzie, to nie tylko osoby o nieprzecietnych talentach, ale i gustach. Mimo, ze nie dowiedzialem sie niczego o pogladach wujka Ho i jego prawdziwym zyciu, to wyszedlem stamtad podbudowany ideologicznie.
Prawda jest taka ze trzeba nam bylo jak najszybciej spierdzielac z Hanoi i ruszac na prowincje, ktora mam nadzieje troche nas sponiewiera. Tymczasem pozostawiam was w niepokoju, ze moze jednak caly i zdrowy wroce do kraju.
Dasz bor.